Gdy wezmą nam ostatni chłam,
ostatni łach do spania,
ja na to w śmiech: "Panowie, ech,
ja wchodzić nie zabraniam".
Gdy oclą mi ostatnie drzwi,
ostatni dach nad głową,
to powiem: "Cóż, bywało już
i zimno, i niezdrowo".
Czy pan jest sam, czy panów dwóch,
otwieram drzwi na oścież.
"Ach, co za szum, ach, co za ruch,
ach, jacy mili goście!
Siekierę weź i porąb stół,
gdy trudność się wyłania,
bo to, co gram, co w sercu mam,
jest nie do odebrania".
Gdy wezmą nam ostatni chłam,
ostatni łach do spania,
ja na to w śmiech: "Panowie, ech,
ja wchodzić nie zabraniam".
Gdy przyjdzie ta, co kosę ma
i oczy jak latarnie,
dam wódki gram i: "Ech, madame -
niech pani mnie przygarnie".
Jak żyło się, tak żyło się,
otwieram drzwi na oścież.
"Weź ręce dwie i oczy te,
o więcej mnie nie proście.
Zrób tylko pstryk i wyłącz dźwięk,
i miejsce zrób na saniach,
bo to, co gram, co w sercu mam,
jest nie do skasowania".
(Jak żyło się, tak żyło się,)
Jak żyło się, tak żyło się,
(otwieram drzwi) na oścież.
("Weź ręce dwie) i oczy te,
o więcej mnie nie proście.
(Zrób tylko pstryk) i wyłącz dźwięk,
i miejsce zrób na saniach,
bo to, co gram, co w sercu mam,
jest nie do skasowania".
Jak żyło się, tak żyło się,
otwieram drzwi na oścież.
"Weź ręce dwie i oczy te,
o więcej mnie nie proście".