On miał na imię Zenek
i znany był w rożnych kręgach
kto go tam wie może miał i nóż
i mało kto wiedział gdzie mieszkał
w tej knajpie bywał często
bawił się i pił
dziewczynom coś do ucha szeptał
i żył, ile miał sił
ona miała na imię Rebeka
chyba chora-bo smutna i blada
piła w kącie herbatę
córka lekarza
Kiedyś w listopadowy wieczór
spojrzeli na siebie przez sale
speszony jak rzadko jednak podszedł
choć tango było białe
starał się być dowcipny
choć mówić było mu trudno
nie mówiła nic
i ciągle była smutna
jednak uśmiechnęła się w końcu
i mocno ścisnęła mu rękaw
kto zna się na rzeczy już wie-
Rebeka kochała Zenka
mieszkali razem u niego
i rok im minął jak chwila
nie było pieniędzy, kłótni
i wielka była miłość
jednak zaczęło być źle
i Zenek wieczorem nie wracał
czasem trzeba jeść
a on nie lubił słowa "praca"
po którejś kłótni ona wyszła
czy miała dokądś jechać?
on poszedł na miasto,
nie wrócił sam
a rano wróciła rebeka
spojrzała na zmiętą pościel
na dziwkę, z którą był
po schodach szła
trzymając się
poręczy ze wszystkich sił